Monday, May 31, 2010

a dopiero co przygotowywałam musk i brzuszek.
codzień siebie dla Ciebie.
dopiero co życie stało się ładne.
i oczy takie przezajebiście zapatrzone w tylko jeden punkcik światka.
jeden punkt = caly mój światek.
chodzący na dwóch nogach dający wszystko światek.
parasol.
na zło.
kaloryfer.
ciepło.
i uwierzcie, że był wszędzie. światek.
w każdej cząsteczce powietrza.
szczególnie tego wydmuchiwanego z suszarki rankiem.
w każdym wiązaniu hydroksyzyny.
łykając wiedziałam, ze działa podwójnie. potrójnie. poczwórnie. potrylionowo.
w każdej endorfince. każdego dnia.
w pędzlach. akrylach.
w każdej literce.
w poduszce.
w perfumach i graficie.
w każdej niepoprawnej chimerze. która niszczyła światek.
w ślinie.
w zapachu, jaki zostawał za każdym razem.
i w serduszku, wiecie.
podręczny niezbędnik = światek.
i najchętniej zamurowałabym się w światkowej ścianie.
zagnieździła w światkowym żołądku.
albo była jedną z tych najładnych światkowych rzęs.
i wiecie.
wtedy.
to leki zaczęły lepiej działać.
a i lustro jakby upiększać.
i kochać to co dotychczas było spisane na liście z brzydkami.
i serduszko z dnia na dzień bardziej ucieśniać.
mimo, że tylko we mnie.
że  ono czuło, że się ucieśnia.
a światek z serduszkiem potrzebuje relacji.
bo światek cudowny. a serduszko oporne. wstydnisiowe
może bało się samo siebie.
jak ja sama się.
nie umiało pokazać jak bardzo potrafi być dzielnym rycerzykiem.
serduszko samo sobie kochało.
najbardziej w świecie.
ale nie siebie.
nie potrafiło się uzewnętrzniać.
złapać za megafon i rozkrzyczeć na cały światek.
że jest najlepszy.
a nie potrafiło wyjść na scenę.
taką wiecie bez milionowego aplauzu
tylko z widownią z milionami krzeseł..
a tylko jednym zajętym.
światek.
i chciałam się uczyć kołysanek.
tak jak nauczyłam wtedy ufać. jeden raz. taki trwały wtedy myślałam.
i zakopywać się w piasku.
zbudować coś z kart.
s  i  m.
i zawiązać sobie na czole taką wielką kokardę.
taką wielką jak tęsknota teraz.
i być prezentem.
codziennym.
upragnionym.
prezentem. no wiecie.
a tymczasem byłabym w stanie napisać pracę magisterską.
rozprawę.
monografię.
lub innego rodzaju pracę naukową na temat napływania łez do oczu.
ale nie łez. tylko łez.
braku tchu.
i niechęci życia na światku bez światka.
czy jeśli zacznę chodzić z wielkim szyldem na głowie
nawołującym do dawnego życia
to je dostanę.?
to przecież jedyny sens jaki kiedykolwiek dostrzegałam i dostrzegam.
j'attends.

Thursday, May 20, 2010

pavo.








odrobinę mnie lubią. skoro wszystkie otworzyły mi ogony.
akurat jak przyszłam. *.* :serduszkaa:
a panicz ma zbyt dobrze.
a mnie bolą uszy.
niewiadomego pochodzenia kurewki.
i załamane głosy.
potrzebować ciszy.
widzieć fiolet.
być dumnym jak paw.
:glorieux comme un paon:

Monday, May 3, 2010